Chałka jak marzenie. Niezbyt słodka, idealnie miękka. Wprost czeka na zjedzenie z masłem, miodem, ulubionym dżemem. A zapach? Zapach jest nieziemski, zwołujący sąsiadów z całego pionu.
Pracy przy niej niewiele, zaś jak to drożdżowe – wymaga czasu i cierpliwości, ciepła ludzkich rąk.
To kolejny przepis z bloga White Plate, do którego podchodzę ze stu-procentową pewnością. Nic nie zmieniam, nie dodaję. Wiem, że się uda. Zawsze się udaje.
Polecam gorąco!
Chałka (2 sztuki)
- 30 g świeżych drożdży,
- 400 ml ciepłej wody,
- 90 g cukru,
- 1 łyżka soli,
- 850 g + 150 g mąki,
- 3 jajka,
- 100 g masła.
Do posmarowania: 1 jajko + 1 łyżeczka wody.
Drożdże zalewamy ciepłą wodą i mieszamy. Gdy się rozpuszczą, dodajemy 850 g mąki, cukier i sól. Cały czas mieszając dodajemy jajka oraz roztopione w garnuszku i ostudzone masło. Dobrze wyrabiamy ciasto i powoli dodajemy kolejne ok. 150 g mąki – mniej lub więcej – w zależności od konsystencji ciasta. Powinno być luźne, elastyczne, niezbyt klejące (moim dodatkowym wyznacznikiem jest łatwe odchodzenie od brzegów miski).
Gdy ciasto zacznie odchodzić od ścianek miski, wyjmujemy je na blat i wyrabiamy 5-10 minut. Formujemy kulę, wkładamy do miski, lekko smarujemy olejem i odstawiamy do wyrośnięcia na 2 godziny. W trakcie wyrastania (tych dwóch godzin) dwukrotnie wbijamy w ciasto pięść, by je odgazować.
Po wyrośnięciu ciasto dzielimy na 2 części. Każdą część dzielimy na kolejne 4 lub 6 kawałków, z których formujemy wałki. Z wałków zaplatamy chałki (instrukcja u źródła).
Zaplecione chałki przekładamy do foremek wysmarowanych oliwą. Przykrywamy folią i odstawiamy do wyrośnięcia na 30-40 minut. Kiedy wyrosną, smarujemy jajkiem wymieszanym z wodą, ew. posypujemy makiem lub sezamem. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 st C przez ok. 30-40 minut. Gdyby chałki zbyt szybko się rumieniły, przykrywamy je folią aluminiową.
Smacznego!
Tagi: drożdżowe, śniadaniowo, wypieki
Hm… chałka!
Oboje ją lubimy, Shanks najbardziej w formie surowej, bo jest fanem drożdży. Nie może zrozumieć, że surowych są fe, i zawsze na mnie patrzy z wyrzutem, jak mu nie daję ani okruszka. A potem wyciera się o moje ręce i zbiera z nich zapach.
My chałkę pieczemy po prostu na blasze, ale chyba zaryzykuj następny raz w formie. Ta Twoja wygląda bardzo zgrabnie, może i nam się taka uda!
Pozdrawiamy,
Dominika i Shanks
Oczywiście, że się uda :) a kot lubiący świeże drożdże to dla mnie szok ;)